MuszeGadac

MuszeGadac

wtorek, 2 grudnia 2014

Homar, czyli jednak nie jestem fensi

Share it Please
Wczoraj miałam wyjątkowo podły dzień i żeby poczuć się lepiej kupiłam mrożonego homara. W opakowaniu. Nie to, że miałam ochotę na homara, tylko chciałam jednak poczuć się tak, że jakby jestem lepsza niż jestem. Że mało się zarabia, a żyje się jak hrabia. Wszystko wydawało się proste. Nawet jego obsługa, czyli "Położyć na brzuchu i ostrym nożem przekroić na pół rozpoczynając od głowy do połowy tułowia. Przewrócić na drugą stronę i przeciąć wzdłuż na pół zaczynając tym razem od ogona" nie wydawała mi się jakaś straszna, tym bardziej, że najpierw trzeba było go przez dobę rozmrażać. To mi się udało. W rozmrażaniu rządzę.

Ale jak przed chwilą otworzyłam opakowanie i zobaczyłam tego homara, to już nie wiem, co mam z nim zrobić, na pewno nie czuję się na siłach do przekrajania go. Nie wiem. Poważnie zastanawiam się co teraz, i naprawdę nie wiem, o co chodziło mi wczoraj. Może myślałam, że będzie taki mniej w całości? Może zapomniałam, że gotowanie nie jest największą z moich zalet? Trzeba było jednak kupić kapustę. Z nią mniej więcej wiem, co zrobić...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz także

MuszeGadac na FB